Dziecko w roli rodzica, czyli kilka słów o parentyfikacji
3 lipca 2021

System wspiera przemoc czy skutecznie ją zwalcza?



Z cyklu prawdziwe historie.
Wywiad z panią Anną.

Kolejny przypadek, stała procedura. Sytuacja zataczająca koło, bez realnej zmiany.

Problem nadal istnieje, ale kiedy się „wycisza” można uznać go za zamknięty.
Zapraszamy do zapoznania się historią, którą podzieliła się z nami pani Anna z Wrocławia.

Pani Anna zgłosiła się do ośrodka pomocy społecznej, gdzie został omówiony jej problem.


Jakie działania zostały podjęte?

W tym konkretnym przypadku było to założenie niebieskiej karty. Dowiedziałam się też, że każdy kolejny incydent, jaki zdarzy się w domu, powinnam zgłaszać pracownikowi ośrodka pomocy społecznej, który się mną „opiekuje”, tzn.: osobie, która została mi przydzielona. 

Równolegle powinnam zgłaszać incydenty, takie jak awantury, burdy, każdorazowe przyjście męża pod wpływem alkoholu, na policję, a także bezpośrednio dzielnicowemu. Dodatkowo, dowiedziałam się, że powinnam zgłosić męża do Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, co oczywiście zrobiłam.

Jakie rozwiązania Pani zaproponowano?

Zaproponowano mi regularne spotkania z pracownikiem ośrodka pomocy społecznej, miało to być mniej więcej jedno spotkanie w miesiącu. 

Podczas spotkań dokonywaliśmy analizy sytuacji, podpowiadano gdzie szukać dodatkowego wsparcia. Wskazano na takie miejsca jak poradnie dla współuzależnionych anonimowych alkoholików czy grupy wsparcia. Zawsze mogłam skontaktować się też z przydzielonym pracownikiem opieki społecznej, gdy potrzebowałam o coś dopytać lub zgłosić kolejny incydent. Zaproponowano mi także bezpłatne konsultacje z psychologiem, odbywające się raz na dwa tygodnie, a także bezpłatne porady prawne.

Po założeniu niebieskiej karty i zgłoszeniu do KRPA, mąż za pośrednictwem listu poleconego został oficjalnie poinformowany o wszczętej procedurze. Został też wezwany do obydwu punktów/jednostek, by mógł ustosunkować się do stawianych mu zarzutów i opisać sytuację z własnej perspektywy.

Czy kontakt podejmowany z Panią w tej sprawie był dla Pani wystarczający?

Na tamten czas kontakt był wystarczający. Regularny i wyczerpujący.

Nie było w zasadzie tygodnia, żebym nie odwiedziła placówki OPS w celu kontaktu z „opiekunem”, psychologiem czy prawnikiem. Chociaż spotkania te bardzo nadwyrężyły zarówno grafik domowy, jak i obciążyły mnie psychicznie.

Mniej więcej raz na kwartał odbywały się tzw.: „grupy robocze”. Raz ze mną, raz z moim mężem. Spotkania odbywały się w odstępach około tygodniowych. Na grupach omawialiśmy dotychczasową pracę, jaką wykonała każda ze stron. W spotkaniach uczestniczyli: ”opiekun” OPS-u, dzielnicowy, koordynator OPS-u,  kurator oraz pedagog szkolny (choć pedagog włączył się dopiero po roku). 

Po takim „wycisku psychicznym” czułam wsparcie, ale cała sytuacja bardzo wyczerpywała mnie emocjonalnie. Mąż wprawdzie „robił postępy”, ale nie takich „małych kroczków” od niego oczekiwałam.

Co w Pani ocenie mogło zostać zrobione inaczej w tej sprawie?

Hm. Z perspektywy czasu uważam, że bardzo wiele. Podejście do mojej sytuacji było potraktowane indywidualnie i to poczytuję jako wielki plus.

Uważam jednak, że kiedy już odbyła się pierwsza rozprawa sądowa (o odebranie NAM prawa do opieki nad dzieckiem), pracownicy OPS-u spoczęli na laurach i problem rozwiązania naszego problemu scedowali na sąd, uznając, że wyczerpali już swoje możliwości.

Takie dosłowne słowa nigdy nie padły, jednak dało się to odczuć w spotkaniach indywidualnych, na których słyszałam „zobaczymy, jakie sąd podejmie dalsze działania”, „dajmy podziałać czasowi”.

Na rozprawie sądowej sędzia zbagatelizował problem męża i dał mu szansę na poprawę.

Mąż w tamtym czasie (zaraz po zgłoszeniu go do KRPA) uczęszczał regularnie na spotkania z psychologiem w poradni AA, jak również odbył kurs „uspołeczniający”. Jego głównym celem było radzenie sobie z problemami rodzinnymi. W związku z tym mąż dysponował odpowiednimi „podkładkami” dla sądu, że robi wiele w celu poprawy. Tydzień po rozprawie mąż zniknął na swój alkoholowy weekend, a następnie faktycznie przez 4 miesiące nie pił i w domu było względnie normalnie, choć napięcia i awantury zdarzały się często.

Oczywiście incydent ten zgłosiłam do OPS-u i KRPA. Po miesiącu mąż został zbadany przez biegłego sądowego, który stwierdził silne uzależnienie od alkoholu wymagające leczenia w ośrodku zamkniętym. Muszę zaznaczyć, że było to prawie rok po zgłoszeniu sprawy do KRPA. Badanie przeprowadzone przez biegłego zbiegło się w czasie z kolejną interwencją. 

Po kolejnej rozprawie (4 miesiące po odbyciu się pierwszej), po okazaniu „wybielających papierów” przez męża i zdawkowym przesłuchaniu mnie, sąd zamknął sprawę i pomimo, że dysponował już dokumentami od biegłego sądowego, dał szansę na poprawę mojemu mężowi.

OPS po otrzymaniu stanowiska sądu nadal utrzymywał z nami kontakt, dając do zrozumienia, że jest postęp i sytuacja rodzinna się wycisza i normuje, co będzie zmierzać do zamknięcia niebieskiej karty.

Jakie emocje towarzyszyły Pani podczas tego kontaktu?

Podobnie, jak opisałam to wcześniej,  czasem większy stres po jakimś świeżym incydencie, lęk oraz obawa, że znów skończy się na rozmowie ze mną, a następnie z mężem, po której nastąpi tzw. miesiąc miodowy, a po nim napięcie sięgnie zenitu i kolejny raz kilkudniowy ciąg alkoholowy męża zakończy się moim silnym napięciem i strachem o jego życie.  Zawsze wtedy sugerowano mi, abym uczęszczała na zajęcia do grup wsparcia dla osób współuzależnionych oraz podjęła inne, bardziej radykalne próby zmiany mojej sytuacji np. wyprowadzkę.

Czy potraktowanie Pani przez konkretne instytucje było w Pani ocenie właściwe?

Początkowo tak uważałam, ale po około 10 miesiącach, kiedy znałam na pamięć wszystkie pytania i rady pracowników, już nie widziałam nadziei na poprawę sytuacji.

Czy poza ewentualnym wsparciem instytucjonalnym może Pani liczyć na

wsparcie innych osób?

Aktualnie to tylko na wysłuchanie przez kilku dobrych przyjaciół oraz prywatnego psychologa

Czy w tej chwili czuje Pani motywację do prowadzenia tej sprawy dalej?

W tej chwili czuję motywację, ale już zupełnie na innym poziomie i w innym kierunku  – poradzenia sobie z sytuacją. Ze strony męża nie ma radykalnej poprawy.
Od pewnego czasu  uświadomiłam sobie, jak bardzo podstępna jest choroba alkoholowa, z czego wynika i z czym jest związana. Inaczej też postrzegam mój związek i dalsze wspólne życie. 

Od zamknięcia niebieskiej karty minęło 11 miesięcy. 

Nikt z OPS nie zadzwonił ani do mnie, ani do męża. Dzielnicowy również. 

Naturalnie, podczas ostatniej rozmowy (lipiec 2020 roku) otrzymałam zaproszenie do dalszego działania w przypadku powtórnych zdarzeń i zapewniono mnie, że zawsze mogę ponownie otworzyć niebieską kartę.Jednak w aktualnej sytuacji, kiedy sąd zamknął sprawę, a nasz związek jest rokujący (bo nie zgłaszałam już burd i ekscesów po alkoholu) nie mają podstaw do dalszych działań.

Uważam, że instytucje zawiodły. Sąd kompletnie zbagatelizował sprawę, ufając w zapewnienia męża i jego okazane pisma od psychologów i terapeutów, które zostały stworzone na podstawie chwilowej poprawy i życzeń co do zmiany, nie faktycznej zmiany.
Z perspektywy czasu sądzę, że powinien zostać nam przydzielony kurator. 

Taka motywacja wynikająca z nagłej kontroli była wówczas bardzo potrzebna mojemu mężowi, aby po prostu się pilnował.

Ponadto, sąd  zamykając sprawę, praktycznie zamknął sobie drogę do zweryfikowania/danej szansy. Myślę również, że kontakty z pracownikiem OPS-u powinny być częstsze, ale  krótsze i powinny odbywać się w różnych godzinach, nie tylko urzędowych.

Proponowane grupy wsparcia działają w godzinach od 17 do 19 i wzwyż, kiedy co prawda mogłabym wziąć w nich udział, ale wtedy musiałabym zostawić kilkuletnie dziecko z mężem będącym pod wpływem alkoholu. Nie odważyłabym się tego zrobić.

Nie każdego stać na odwagę, by sięgnąć po pomoc, by mówić o swoich trudnościach.

W tak wielu domach toczą się dramaty za zamkniętymi drzwiami, na które często przymykamy oko z nadzieją, że to się „jakoś rozwiąże”.

Zapraszamy do podzielenia się wnioskami na temat:

Czy celem ośrodków pomocy społecznej czy sądownictwa jest realne wpłynięcie na zaniechanie przemocy domowej czy zamknięcie kolejnej sprawy?

Po co powtarzać te same rady, skoro nie przynoszą efektu?Brakuje ludzi z zaangażowaniem czy odpowiednich instrumentów prawnych?
Czy osoby na stanowiskach wspierających rodziny, cierpią na wypalenie zawodowe, czego konsekwencją jest to, co obserwujemy w podejmowanych działaniach?