VIDEO: Wywiad z Beatą Pawlikowską o toksycznych relacjach z narcyzem.
5 lipca 2021
Techniki, którymi posługuje się manipulant: 1. Flying monkeys
9 sierpnia 2021

Kiedy przemoc rodzi przemoc


On pije alkohol. Dużo. Często.
Ona uważnie go obserwuje. Czeka w napięciu, jak potoczy się rodzinne popołudnie.
Oczywiście dojdzie do przemocy. Niekoniecznie tej fizycznej.
Ale czy ta psychiczna boli mniej?
One zamknięte w swoich światach, skazane na zachowania dorosłych czekają w napięciu na rozwój wydarzeń…
Mają nadzieję, że coś się zmieni. Potrzebują poczucia bezpieczeństwa i spokoju.
I właśnie tego nie dostaną…
Będą wyzwiska, zarzuty, pretensje, krzyki, płacz...

Życie w przemocowej relacji sprawia, że szukamy sposobu na przetrwanie.
Czasem oznacza to wycofanie się, uległość, udawanie, że się nie istnieje.
Podporządkowanie, uprzedzanie sytuacji, domyślanie się, co może chcieć agresor i zaspokojenie jego potrzeb w nadziei, że tym razem nie wybuchnie.
To może być również walka, kłótnia, złośliwe, obraźliwe odpowiedzi, prowokacja.
To może być poczucie, że jeśli sama nie zadbam o dom, o rodzinę, o dzieci – to nic nie będzie działało tak, jak powinno.

Przekonanie, że jestem ważna, niezastąpiona, tylko ja mam rację, tylko dzięki mnie, mojemu poświęceniu ta rodzina jeszcze funkcjonuje.
To ja dbam o zakupy, pranie, sprzątanie, dzieci.
Nawet o męża to ja dbam, bo go usprawiedliwiam przed szefem, piorę brudne ubrania, wylewam alkohol, udaję, że żartuję z jego picia przy rodzinie i znajomych.
To ja, to dzięki mojemu poświęceniu sprawiam, że ta rodzina jeszcze istnieje!
To ja jestem ofiarą. Jestem poniżana, lekceważona, wyśmiewana, zakrzyczana…
Dlatego to ja teraz pokażę ci, na co mnie stać!

I zaczyna się rodzinne, przemocowe przeciąganie liny.
Dlaczego?

Przekonania dotyczące życiowych ról żony, matki, opiekunki domowego ogniska sprawiają, że wiele kobiet wierzy, że tylko one mają rację, tylko ich zdanie jest właściwe, to one rządzą domem.
W momencie, kiedy mąż nadużywa alkoholu, nie wywiązuje się ze swoich prac, nie pomaga, a wręcz zakłóca życie rodzinne, cały ciężar obowiązków spada na kobiety.
Tylko, czy rzeczywiście spada sam?
Czy nie jest tak, że kobiety automatycznie wchodzą w rolę rodzinnych “wybawicielek”?
Widzą, że nie mogą liczyć na wsparcie męża, zakasują rękawy i przejmują całość dowodzenia.
Biorą na siebie obowiązki swoje, męża, biorą na siebie ciężar wyzwisk i braku szacunku z jego strony.
Czują się nieszczęśliwymi ofiarami i… są dumne z tego, jak sobie z tym radzą.

I można się zastanowić, że chyba w takim razie wszyscy są zadowoleni?
Mąż, bo może spokojnie pić i demolować życie rodzinne.
Żona, bo może niepodzielnie rządzić i być jedyną odpowiedzialną (choć nieszczęśliwą) dorosłą osobą w domu.
Dzieci…
Nie… dzieci nie będą szczęśliwe i zadowolone…
Tak naprawdę, to nikt nie będzie.
Za to będzie coraz gorzej.

Przemoc rodzi przemoc.
Kobieta, która ciągle czuje, że musi bać się męża, wie, że cały ciężar życiowych obowiązków spoczywa na niej, zacznie szukać sposobu na wyładowanie swojej złości, żalu, zniechęcenia. Będzie musiała wyrzucić z siebie frustracje, poczucie bezsilności i strach. Będzie szukać kolejnych pomysłów, na zapanowanie nad piciem męża.

Zacznie stosować przemoc.
W stosunku do męża – bo będzie krzyczeć, zawstydzać, poniżać, wymuszać, milczeć…
W stosunku do dzieci – bo będzie krzyczeć, zawstydzać, poniżać, wymuszać, milczeć…
Przestanie słuchać ich potrzeb.
Przestanie dawać poczucie bezpieczeństwa wikłając dzieci w swoje lęki i pretensje.
Zacznie ograniczać ich decyzje, wybory. Bo przecież wie lepiej…

Nawet jeśli strategią kobiety na przetrwanie przemocy ze strony męża nie jest konfrontacja  tylko uległość, to również nic nie robiąc, biernie poddając się sytuacji nie daje dzieciom poczucia bezpieczeństwa.
Zabiera im szansę na spokojne życie. Pokazuje, że cierpienie jest wartością.
Nie, nie jest.

W momencie, kiedy stajemy się ofiarami bardzo trudno jest wyjść z tej roli. Bardzo trudno jest zmienić sytuację.
To nie jest tak, że żyliśmy szczęśliwie i nagle z dnia na dzień pojawiły się wyzwiska, przekleństwa, alkohol, strach.
To proces, który wikła i uzależnia ludzi.

Niepewność, niedowierzanie, chwilowe wzięcie na siebie obowiązków męża, płacz w poduszkę i jego przepraszam dają nadzieję, że to tylko raz, że to przypadkowa historia.
Tylko, że ta historia zaczyna się powtarzać.

I nagle któregoś dnia bycie ofiarą przemocy staje się codziennym faktem.
To sprawia, że szukamy sposobu na rewanż. Świadomie lub nieświadomie.
Życie w ciągłym napięciu osłabia odporność psychiczną, sprawia, że stajemy się przewrażliwieni, z przekonaniem, że tylko my wiemy, jak ma być, żeby było dobrze.
Ulegamy sprawcy przemocy, ale przenosimy frustrację dalej.
Najczęściej i najszybciej na dzieci.

Nie wiem, czy „zawsze”, ale w ogromnej większości przypadków ofiary stają się sprawcami przemocy.
W stosunku do swoich sprawców, ale również w stosunku do swoich dzieci.

I mimo świadomych deklaracji o tym, że chcemy dla dzieci, dla rodziny jak najlepiej, to serwujemy strach, niepewność, krzyk…
Na niespełnione prośby i oczekiwania reagujemy agresją słowną, karzemy milczeniem.
Oczekujemy bezwzględnego posłuszeństwa, bo przecież…
Należy nam się to, bo cierpimy, bo jesteśmy ofiarami…

Przemoc rodzi przemoc.

Dlatego tak ważne jest, żeby szukać pomocy, wsparcia, wiedzy o tym, jak się zachowywać, żeby nie wpaść w pułapkę podwójnej roli: ofiary i sprawcy.

Dlatego warto przyjść na rozmowę i dowiedzieć się, co konkretnie można zrobić, żeby w życiu rodzinnym „coś” się zmieniło.

Pierwsza i najważniejsza rada – zacznij zmianę od siebie.
Jesteś jedyną osobą na świecie, na którą masz całkowity wpływ.
Twój mąż jest dorosły i musi zacząć ponosić konsekwencje przemocy.
Odwet nie zadziała.
Zajęcie się sobą, zapewnienie bezpieczeństwa sobie i dzieciom – tak.

To nie jest łatwe. Dlatego potrzebne są rozmowy, motywacja do działania i wsparcie.
Dzięki pracy własnej, ze swoimi zachowaniami, emocjami i przekonaniami kobiety odkrywają, że można przerwać łańcuszek przemocy.
Przestają być sprawcami przemocy na swoich dzieciach, na sobie i na mężu.
Zaraz potem przestają być ofiarami.

Budzi się w nich siła, wiara w siebie, odpowiedzialność za swoje życie i chęć wprowadzania dobrych zmian.
Zaczynają rozumieć, że dzieci potrzebują akceptacji, poczucia bezpieczeństwa i uśmiechniętej mamy.
Życie znowu zaczyna być pasjonującą przygodą.